12 kwietnia 2011

Wieki temu...



Hmm, od czego tu zacząć? Żyję, mam się dobrze - dziękuję w tym miejscu wszystkim Wam, które niepokoiły się, co ze mną. Powód dość prozaiczny - skoro bywają wypalenia zawodowe mnie dotknęło to blogowe. Śmieszne, ponieważ trudno powiedzieć, żebym szczególnie uwijała się na swoim blogu, udzielała itp. Jednak dopadło mnie i trzyma. Mimo, że wiosna już śmiało puszcza do nas swoje kolorowe oko, jakoś nie czuję powdera :) Skrajnie przechodzę ten stan, ponieważ bardzo, bardzo rzadko zaglądam na moje ulubione blogi, straszę jeszcze choinką i bombkami i nie wiem, kiedy posprzątam. Coś mi w sercu zaczyna delikatnie drgać i aż strach pomyśleć, ile zaległości przede mną - przecież muszę (nie muszę, bo muszę, tylko  muszę, bo chcę:) wszystko nadrobić. 
Robótkowo też nie mam się czym pochwalić, ponieważ poddałam się temu marazmowi na całej linii. No, może nie tak do końca. Przerzuciłam się na inną pasję, którą ze względu na obowiązki i związany z tym brak czasu porzuciłam na kilka lat. Kilka dni temu siedzieliśmy z Edmundem Dantesem w ponurych lochach zamku If , teraz już na wolności, realizujemy krok po kroku swój plan :) Zatęskniłam za klasyką. Niestety, bezlitosny czas nie pozwala na równoczesne realizowanie swoich pasji, więc jak hafty to nie książka, jak książka to nie decoupage, jak decoupage to...w domu popielaty nalot na meblach, fruwające po podłogach koty itd.
Teraz czas na okrutnie spóźnione podziękowania:
Dziękuję Arine za piękny rysunek, który udało mi się wygrać w zabawie blogowej  - oczywiście dotarł do mnie w idealnym stanie:
                                                              (rysunek z bloga Arine)

Bardzo się cieszę, że maszyna losująca uśmiechnęła się do mnie. Wciąż podziwiam Twój talent, Arine.

 Również dziękuję bardzo za wyróżnienie, które przyznała mi Ana:
 Aniu, jesteś kochana! Ponieważ jakiś czas temu zamieściłam na swoim blogu banerek dot. wyróżnień, nie przekażę go dalej zgodnie z zasadami, ale to nie zmienia faktu, iż jest ono dla mnie bardzo cenne i dodaję je z przyjemnością do swojej kolekcji :)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

11 komentarzy:

  1. Moja Droga,jak miło Cię widziec:-)))) I jakbym czytała o sobie-jak haft,to nie książki,jak książki,to nie decu,jak decu,to nie...itd.Nie ma szans ogarnąc wszystkiego,a szkoda....i jeszcze ta skrzecząca proza życia-koty na podłodze,sterty do prasowania,kurz na meblach-skąd ja to znam! :-))) Ale cóż-c'est la vie!
    A Edmund Dantes-aaach,to jeden z moich ulubionych bohaterów klasyki-o jego przygodach czytałam wiele razy i jeszcze pewnie wielokrotnie sięgnę po tę książkę.To za jego sprawą pokochałam Marsylię,a kilka lat temu spełniło się moje wieloletnie marzenie-naprawdę tam byłam!!!I mam nadzieję jeszcze kiedyś tam pojechac:-) Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego,Maja

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam w blogowym świecie po tak długiej nieobecności. Widzę, że mamy takie sama upodobania książkowe."Hrabia Monte Christo" i reszt Dumasowskich powieści to moje ulubione pozycje czytelnicze.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja hoja co roku pobija liczbę kwiatów. Jest blado- różowa. Obecnie ma już 11 kwiatów i właśnie czuję ich już intensywny zapach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie się pojawiłaś Cmokusie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze!!Milenko, jak Ty to robisz, że hoja kwitnie????:D:D Ja mam chyba jakąś hoję samca normalnie od 20 lat tylko liście puszcza:((małpa, nie hoja;):D
    Serdecznie pozdrawiam, a co do wypalenia blogowego- mam to samo czasami, więc rozumiem doskonale:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ się ucieszyłam! Przemiła niespodzianka! Możesz nic nie robić, ale bądź wśród nas. Nie może Cię tu nie być i koniec. W końcu czuję się blogowo kompletna, i Tobie, Milenko, tego życzę:))
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisałam epistołę i wszystko mi wcięło :(
    Kochane, dziękuję, że nie zapomniałyście.
    Maju, Alicjo - ten Dumas miał głowę nie od parady. Ale wyobraźnia! Odkąd wróciłam do książek żałuję, że do pracy mam tylko 15 min. Czytam więc ok. 0,5 godz. dziennie, czasem wieczorem, jeśli uda mi się wskoczyć o przyzwoitej porze do łóżka.To stanowczo za mało i wciąż czuję niedosyt.
    Zdolność-tworzenia - czyli kolor kwiatów Twojej hoi jest inny? Muszę doczytać, w ilu kolorach kwitną hoje. Chcę kupić tę o białych kwiatach.
    Ana- ściskam Cię mocno
    Lejdik - chyba ona woli, jak mało robię. Hoje lubią przyciasne doniczki i mało wody. Moje kwiatki doniczkowe pozwoliłam sobie zmutować, więc wiedzą, że wodę należy skrzętnie magazynować, bo nie wiadomo, kiedy znowu spadnie deszcz :) Ta kwitnąca obecnie hoja kończyła swój żywot na lodówce w, wydawać by się mogło, dobrze oświetlonej kuchni. Głowiłam się, co z nią. W końcu przestawiłam na okno płn.-zach., oplotłam wokół pałąka (chyba woli to od pozycji zwisającej)i...odwdzięczyła się.
    Aniu - Twoje słowa to balsam dla mojej sfrustrowanej blogowym "nicnierobieniem" duszy.

    Pozdrawiam Was serdecznie. Do usłyszenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przejmuj sie, kazdej z nas brakuje czasu! Zapewniam CIe. Albo sil wieczorna pora jak juz malency domownicy dadza nam wreszcie opoczac i zasna blogo w swoich lozeczkach, to sie okazuje ze albo weny nam brakuje, albo sil albo ochoty aby stworzyc cokolwiek. Ja tez coraz czescie ostatnio siegam po ksiazki (man 5 zaczetych)aby sie odprezyc!
    Pozdrawiam serdeczniei wiosenie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ammo, Twoje słowa są dla mnie bardzo pocieszające. Ciągle zarzucam sobie brak organizacji i namawiam organizm na podarowanie mi tych kilku godz. wieczorem. Jak dotąd - kompromisu brak :( Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jednym słowem przesilenie wiosenne :)Ciesze się , że już jesteś i rozumiem doskonale , że czas nieubłagany jest ma swoje ramy , które w żaden sposób nie chcą się rozszerzyć a przecież tyle fajnych rzeczy do zrobienia jeszcze i nadal jest :))) Pozdrawiam goraco

    OdpowiedzUsuń