8 czerwca 2009

Polacy nie gęsi i swój język mają...czy na pewno???















Przeglądając różne polskie galerie - sklepy internetowe z rękodzielniczymi bibelotami do domu nasunęła mi się smutna refleksja, że z jakiś względów lubimy zastępować polskie słowa obcojęzycznymi (angielski, francuski w przeważającej większości). Nasz ukochany dom jest więc 'Home sweet home', zawieszka na drzwiach do łazienki to 'Bathroom'. Na przedmiotach zdobionych metodą decoupage'u często również umieszczamy anglojęzyczne odpowiedniki. Nie wiem, czy dobrze czułabym się w otoczeniu, które woła do mnie w zrozumiałym co prawda, ale jednak nie moim ojczystym języku. Chociaż sama czasem łapię się na tym, że przedmiot tak mi się podoba, iż to co napisane schodzi na drugi plan. I nie dam sobie głowy uciąć, że kiedyś nie popełnię jakiegoś przedmiotu z takim napisem. Ale myślę, że wskazany jest umiar i wewnętrzna samokontrola, żebyśmy nie stali się takimi głuptakami :) Może wynika to stąd, że modny obecnie styl urządzania wnętrz (vintage) nie jest naszym rodzimym, więc i detale (te ozdabiane napisami), które tworzą charakter i klimat takiego wnętrza przywędrowały z daleka i zostały przez nas bezkrytycznie przyjęte. Bo 'Bathroom' jakoś tak bardziej elegancko wygląda niż 'Łazienka' , pudełko na herbatę ozdabia krótki napis 'Tea', a na tym, w którym trzymamy zdjęcia widnieje napis 'Photo box'.
Pomijam używanie słów obcych na określenie technik typu decoupage, shabby chic, scrapbooking itd. - są one na tyle 'świeże', że polski język nie zdążył jeszcze poradzić sobie z "wygodnymi" odpowiednikami (może nigdy nie wejdą w użycie).

Taka refleksja nasunęła mi się w poniedziałkowy poranek.

8 komentarzy:

  1. chacha...tez o tym pisałam i rozgrzeszałam się niejako;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też parskałam już na ten temat, chociaż nie w odniesieniu do rękodzieła. Znalazłam we Wrocławiu na biurowcu napis 'Grunwaldzki Center' i krew mnie zalała. '...iż Polacy nie gęsi...', dobre sobie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic odkrywczego nie powiem - globalizacja ... niestety . Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie się wydaje, że obcobrzmiące wyrazy na przedmiotach użytkowych mają nadać im splendoru jakiegoś, kiedyś zagraniczne= lepsze i chyba niektórzy nadal tak sądzą...
    PS. Z "Grunwaldzki Center" uśmiałam się do łez...z całym szacunkiem, ale chyba jakiś kompletny idiota to wymyślił

    OdpowiedzUsuń
  5. "Grunwaldzkich Center" też nie trawię!
    ...ale globalizacja robi swoje. I nie razi mnie już chociażby takie "O.K" , które sama nagminnie używam... i jeszcze takich parę. I przyznaję, że tego kalibru makaronizmy mniej mnie oburzają niż popełnianie błędów w polszczyźnie typu "wziąśc" czy "swetr"

    p.s-mój komputer nie chce zmiękczac "c" -przepraszam

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja Wam jeszcze zacytuję komentarz jednego Jegomościa pod moim adresem oczywiście:
    "najpier dzwoni pisze sie do mnie a nie ja poprzez komentaż dowiaduje sie że towar uszkodzony i wystawia pan nieutralny ja odpowiadam za towar więc wysłał bym nastepny albo zwrucił piniądze tak sie nie robi i jeszcze posądzenie ze taka wysylka".
    Poza merytorycznymi wyjaśnieniami wspomniałam również, żeby zwracał baczniejszą uwagę na to, jak pisze. Takich perełek, szczególnie na Allegro, jest mnóstwo. Może kiedyś to mnie śmieszyło, dziś ogarnia mnie już sama nie wiem co...zażenowanie, złość, wstyd za braci rodaków.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Tobą w pełni .Też mam przesyt angielskich czy francuskich napisów. Dlatego jakiś czas temu, na tacy którą zdobiłam napisałam "Czas na ..." z zegarem w tle .
    I utwierdzam się w przekonaniu ,że czas na ...polskie napisy.
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  8. Milena, ale ładne rzeczy dekupażujesz!!!
    Co do polszczyzny, to się nie wypowiadam, bo jam tłumacz z wykształcenia i obawiam się, że mogłabym za długi komentarz napisać :)
    Z forum decou tutaj trafiłam do Ciebie.
    Gobell to mój nick na forum (oj, nie nick tylko ksywka lub pseudonim ;)).

    OdpowiedzUsuń